31 maja

31 maja, 1920

Pułkownik wysłał mnie na stację celem zajęcia jej i obsadzenia magazynów; użyty do tego miał być pluton z III/1 pułku piechoty Legionów. Ponieważ pluton szedł wolno, pojechałem sam naprzód konno. Dojechałem do dworca nikogo nie widząc i gdy jadę wzdłuż peronu, nagle wyskakuje jakiś wywłoka, po cywilnemu ubrany, z karabinem, i pyta: „Kto idiot?” Ja zeskakuję z konia, wyjmuję rewolwer i pytam: „A ty kto?” - „Ja krasnoarmiejec.” Wtedy zmierzyłem do niego z rewolweru i krzyknąłem: „Zdajsia”. Przeciwnik zmieszał się i wykonywał jakieś niepewne ruchy karabinem. Wystrzeliłem. On też wystrzelił. Upadłem za drzewo i wycelowawszy strzeliłem. On, zdaje się, też jeszcze raz strzelił i zaczął uciekać - bodaj czy nie ranny. Wystrzeliłem za nim jeszcze kilka naboi i wsiadłem na konia. Ten bestia ordynans konny mój nie miał ze sobą karabinu. Pojechałem więc do kolumny po pluton i po kilku minutach wróciłem. Bolszewicy już uciekli - była to warta, kilkunastu ludzi, którzy pilnowali składów na stacji. Obsadziłem stację i po chwili rozmawiałem z bolszewikami telefonicznie jako „dyżurnyj po stancji Worobiow”. Dowiedziałem się, że już wysłali w naszym kierunku pancerkę.

Władysław Broniewski