4 sierpnia

4 sierpnia, 1888

W porcelanowych salaterkach, lub na białych obrusach, w pełnym świetle, brutalne, szorstkie gruszki i jabłka kształtowane mularską kielnią i chropawymi pociągnięciami kciuka. Z bliska wściekłe narzuty cynobru i żółcieni, zieleni i błękitu. Z daleka dostałe owoce przeznaczone do witryn owocarni Cheveta, owoce nadmiernie soczyste i smakowite, kuszące.

    (…) A więc rewelacyjny kolorysta, którego wkład do kierunku impresjonistycznego był większy niż świętej pamięci Maneta, artysta o chorej siatkówce, który w szaleńczym procesie swego widzenia odkrył objawy nowej sztuki; wydaje się, że tak można by streścić dzieło tego nazbyt zapoznanego malarza, Paula Cezanne’a.

Joris-Karl Huysmans

4 sierpnia, 1920

Panno Andziu! Chcąc upamiętnić dzień, w którym niejednak kulka świsnęła nad pani domem, czterech z nas postanowiło się wpisać w ten album. W międzyczasie jednak jeden z nas (młody, przystojny brunet) został zabity, wpisuje się więc nas tylko trzech, i to tak ni w pięć, ni w dziewięć.

Broniewski, Sochański, Wyleżyński

4 sierpnia, 1940

Już wiem, jak wygląda kara słupka. Skazanemu zakłada się ręce do tyłu i wiąże drutem. Następnie staje on na taborecie i przychyla się mocno do przodu. Wówczas oprawca staje na drugim taborecie, podnosi związane ręce delikwenta do góry i nakłada je na wiszący wysoko żelazny hak, przymocowany do belki. Powieszonemu w ten sposób więźniowi wytrąca się następnie taboret spod nóg. Przy równoczesnym wykręceniu się rąk cały korpus opuszcza się powoli w dół. Hak jest umieszczony tak wysoko, że więźeń, choć wyprostowany na skutek ciężaru ciała, nigdy nie dotyka stopami ziemi. Z mojej celi znaleźli się między ukaranymi: Wincenty Kowol z Szarleja (nr 1096) oraz dwaj z Krakowa: Włodzimierz Białota (nr 205) i Bolesław Ponyliusz (nr 174). Zdjętymi ze słupka zaopiekowali się koledzy.

   Wydawałem dziś po raz pierwszy zupę na kolację, moi koledzy nie mogą na mnie narzekać… Nie wiem tylko, czy jestem w porządku w stosunku do pozostałych więźniów, bo przecież, chcąc dać więcej swoim, okradam innych.

Jerzy Pozimski