1 sierpnia

1 sierpnia, 1819

W to, że przy całej swojej dzikości darzyła mnie dostatecznymi względami, miałem wiele powodów wierzyć. Wspomnę o jednym. Pewnego dnia jesienią, kiedy płynąłem na Lido z moimi gondolierami, złapał nas gwałtowny szkwał i gondola znalazła się w niebezpieczeństwie - kapelusze pozrywał wiatr, łódka napełniała się wodą, zgubiliśmy wiosło, morze wzburzone, grzmoty, ulewny deszcz, nadciągająca noc i coraz silniejszy wiatr. Kiedyśmy wrócili po wytężonej walce z żywiołami, zastałem ją na odkrytych schodach pałacu Mocenigo, na Canale Grande; jej wielkie czarne oczy pałały poprzez łzy i długie ciemne włosy spływały falą, przemoczone deszczem, na czoło i pierś. Była całkowicie wystawiona na burzę; a wiatr, który rozwiewał włosy i suknię dokoła jej rosłej, smukłej postaci, i błyskawica jaśniejąca dokoła niej, i fale toczące się u jej stóp sprawiały, że wyglądała jak Medea, która dopiero co zsiadła z rydwanu, albo jak Sybilla tej burzy, która grzmiała dokoła niej, jedynej w tej chwili żywej istoty w zasięgu głosu oprócz nas. Ujrzawszy, żem żywy i cały, nie bawiąc się w powitania, jak by można oczekiwać, tylko wołając do mnie: „Ah! can della Madonna, xe esto il tempo per andar' al'Lido?” (Ach! na psa Matki Boskiej, czy to jest czas, żeby jechać na Lido?), wbiegła do domu i pocieszyła się łajaniem wioślarzy za to, że nie przewidzieli temporale. Służba mi powiedziała, że tylko odmowa ze strony wszystkich gondolierów na Canale wypłynięcia do portu w takiej chwili przeszkodziła jej w przyjechaniu łódką, by się mną zaopiekować; i że wtedy usiadła na schodach w najgorszą burzę i nie dała się ani usunąć, ani pocieszyć. Jej radość z tego, że mnie znów zobaczyła, była umiarkowanie zmieszana z dzikością i tak bym sobie wyobrażał tygrysicę nad odzyskanymi tygrysiętami.

Lord Byron

 

1 sierpnia, 1941