30 września


30 września, 1940

Dobrał się nareszcie, kochany WÓDZ niemieckich socjalistów i największy przyjaciel sowieckiego narodu, do angielskiej skóry! Potańczą oni teraz pod bombami. Bardzo my się tym cieszymy. Wszyscy nasi chłopaki chodzą uśmiechnięci i ręce z radości zacierają. Wiemy, że jest to początek końca angielskiego narodu. Tyle lat czytałem i słuchałem o tej największej pladze ludzkości i najpodlejszym wrogu Związku Radzieckiego, Anglii, aż doczekałem się wreszcie, że wzięto ją w robotę! Szkoda tylko, że nas tam nie będzie. Nauczyliby my ich ruskiego boksu! Pohulaliby chłopaki do woli. No i pożytek byłby wielki, bo na pewno tam co dziesiąty Anglik zegarek ma, a niektórzy, więksi kapitaliści, mogą nawet rowery posiadać. Byłoby z kim tam się zabawić!... A może kochany Hitlerek sam nie podoła i nas poprosi dopomóc? To dopiero byłoby święto! A Polacy chodzą jak struci. Nosy pospuszczali. Ja już Marię Iwanownę z dziesięć razy pytałem: „Cóż to wasi Anglicy tak długo nie przychodzą, aby was wyzwalać? A może skóry swojej muszą bronić?” Ale ona na to nic mnie nie odpowiedziała, albo mówiła, że nie zna się na tych sprawach. Też chytra bestia!

    W ogóle ten miesiąc jest bardzo uroczysty i ważny dla Związku Radzieckiego. 17-go września obchodziliśmy rocznicę wielkiego zwycięstwa Armii Czerwonej nad faszystowską Polską . Stanowi to, można powiedzieć, dowód naszej potęgi, której nikt nigdy przeciwstawić się nie może. Wielka w tym dniu była radość i zadowolenie.

    A przedwczoraj zawołałem ja ślusarza, żeby odpowiednie zabezpieczenia na drzwiach do mego pokoju porobił . Bo ja, od tamtego czasu, gdy buty kupiłem, bardzo niespokojnie spałem. Na dzień ja zawsze drzwi na klucz zamykałem. Ale to niepewne zabezpieczenie. A nuż któraś nauczycielka drzwi wytrychem otworzy i moje buty, albo walizkę ukradnie!

Sergiusz Piasecki